piątek, 20 czerwca 2014

Wilczycą

Pająki szemrzą w głębi mego brzucha i przemieszczając się do przełyku zapuszczają jad w  ustach. Uciekając tkają nić z marzeń sennych. Poruszam się po misternie utkanej sieci i wyciągam rękę po Ciebie, ale cóż gdy jesteś już tylko kokonem i krzyku  Twego uporczywie niedojrzałego słucha opływająca śluzem ropucha.

Bez najmniejszego wysiłku wspinam się wraz z otaczającymi mnie zewsząt pająkami w górę po niciach. Jestem ich Matką, Królową ich wyśnionych pragnień, Czarną Wdową z paciorkami w jednej a sercem w drugiej ręce.

Ciało moje mechaci się czarnym pyłem zabójczej trucizny. Czuję, jak moje zobojętnienie obezwładnia Twoje i tak wiszące już na pożarcie, ciało.

Pozbawiam się sentymetów i złudnych ufań. Przedzieram się przez dzicz wspomnień, by wymazać te najbardziej krwawiące serce i podążamwciąż trzymając je w ręce ścieżką. Otacza mnie las, głucha ulga, strach.

Biegnę przewracając się raz po raz, raniąc stopy o kamienie i zachaczając ramionami o dzikie maliny.

Jest blisko.

Staję, by zaczerpnąć oddechu. Serce na mojej dłoni bije coraz szybciej.

Patrzę w głębie jej oczu. Czuję, jak tonę wolno w nieskazitelnie czystej formie. Jest mi tak, jak przed narodzeniem. Czuję się bezpiecznie. Kocham.

Otwieram oczy jej już nie ma. Serce dawno pożarte, ale nowe czuję w klatece piersiowej pokrytej futrem.

Oto ja nowa. Wilczyca. Przebudzenie trwonionych snów i marzeń. Miłośc nieskończona. Wolność.
  

















piątek, 28 marca 2014

czas przemieniania

Jej głowa pęka w wszwach od mętli myśli z Potworami, co wyżerają, gwałcą i przekładają porządek zaistniałych rzeczy. Wpada w wir czasoprzestrzeni i tylko słyszeć chce KRZYK ten KRZYK upragniony, na który wciąż z utesknieniem i modlitwą na ustach i wszędzie tam gdzie pomóc może.

Panno Najświętsza, co Jasnej bronisz Częstochowy oto ja, oto tu, oto błagam i powierzam swe łono pragnąc już tylko tego jednego na świecie.

Oczekując na cud, łono przedmiotami najpiękniejszymi przyozdabia piekąc kolorowe makaroniki i otaczając się Edith Piaf. W jej ustach łyk nadziei, w jej oczach otchłań gwiazd, skąd nadejść ma i usadowić się w miękkiej i bezpiecznej pełnej morskich przygód przestrzeni, ono z Tamtąd. Jej zepsute serce bije mocniej. Ciało migocze tysiącem kolorów tworząc tęczową poświatę. Łzy wysychają i powraca spokój na plaży usłanej pięknymi myślami, co elektryzują ciało do latania. Rozkwawione resztki Potworów wchłania noc. Joanna rozkłada skrzydła. Powraca do siebie. Przemienia.

wtorek, 5 listopada 2013

Pękaniem pragnieniem płaczem

Leżąc obserwuje ze skinienia głowy rozwartą swą klatkę. Stojące nad nią persony niczym w grze "Doktor" wtykają wszędzie swe paluchy pragnąc uporządkować na nowo jej wnętrze. Wątroba ląduje niepoatrznie na miejscu serca a serce w dłoni Pana Księżyca, który pojawia się ni z Tąd ni z Owąd oświaczając w Szem i w Obec, że otóż jego to zdobycz i od dziś on to będzie decydował w którym momencie nieprzewidywalnej akcji wstawi oto serce z Powrotem acz wcale nie koniecznie na miejsce, które się go tyczy. Joanna zimną z obojętności krwią roztacza szare swe myśli nad bełkotem Pana Królika, który ukradkiem skradł się by pożreć dobre wspomnienia. Ignoruje jej pełne tęsknoty spojrzenie. Ból.. czerwony.. punkt.. nicość.. szaleństwo.. sprowadza ją z zadumy za nieznanym do rozwartych jej członków błyszczących w świetle gwiazd. To Księżna. Wtykając bezlitośnie dłonie między obolałe wnętrzności i przestawiając ich porządek w drugą strone, zuchwale twierdzi, że wie najlepiej dlaczego Joannę boli boli. Bezlitośnie wyrywa serce z rąk Pana Księżyca i wypijając z niego niezależność wstawia go niezręcznie w miejsce przeznaczone na wolność. Joanna powoli bez wysiłku powstaje z niebytu by zaprowadzić porządek w środku chaosu. Przez chwilę wptatruje się w wytargane z bólem serce pozbawia je Książęcej mikstury powiernictwa, wkłada na prawą stronę i ruchem pociągłym zapina skurę jak skafander. Bierze głęboki oddech. Teraz nic już nie będzie jak kiedyś. Teraz po prawicy serca.

poniedziałek, 23 września 2013

w popłochu tego, co skrzętnie w pragnieniach

Zasiadając w porywach duszonej wątróbki i oczu jaszczura na stole ze lśniącą porcelaną Joanna zwabia Pana Księżyc, by w pomrukach złowieszczej nocy poczuć jego gorącą z miłości dłoń. Pan Królik skulony w kącie czeka na przebieg zdarzeń, z góry przez niego zaplanowany. Joanna lśni blaskami tysięcy myśli przemieszczających się gwarem przez głowę i wokół jej stóp. Oto Pan Księżyc porywając jej rękę prowadzi ją tańcem przez obficie zapełniony stół, by pokazać drogę, która wiedzie zdawać by się mogło Donikąd, ale wcześniej do sekretnych notatników. Stamtąd słówka miłosne kokoszą się do przekraczania granic fantazjowania. Joanna zagryza swe czerwone usta myślami wybiegając daleko poza stół opuszczając w popłochu Pana Królika a jeszcze bardziej Pana Księżyc, potykając się nieopatrznie o kopytka pachnące domem. Zatrzymuje się w lesie i jedyne czego pragnie w tej niewiarygodnie nieprzygnebiającej chwili, jest zostac tam na zawsze. Tylko i jedynie z Panem Lisem, który szyderczo ją obserwując zaprasza do swej antresoli. Joanna niepewnie w duchu, acz z śmiałością w oczach zmienia bajkę i daje zaprosić się na popołudniową herbatę a po chwili daje się również uwieść urokowi jakże osobistemu Pana Lisa. Herbata okazuje się jednak nie być herbatą i Joanna z różową pastylką między językiem a przełykiem zaczyna tańczyć zrzucając ze stołu filiżanki i piękny imbryk, nader zniekształcony, by być prawdziwy. Ona tańcząc patrzy ukradkiem w oczy Pana Lisa, który po cichu garatuluje sobie przedstawienia zakończonego sztucznymi ogniami. Joanna ze łzami w oczach obswewuje jak tysiące kolorów rozsypuje się po ciemnym niebie tylko dla niej. Chce uciec jeszcze dalej niż sięga jej wyobraźnia, być Panem Królikiem, być Panem Księzycem i Panem Lisem i nie bać się przepaści w Nicość. Opada, przesyła magiczne słowa do Gwiazd, zasypia. Budzi się wśród bałaganu rozsypanych słów niepożądanych i kartek z bzdurami, o których nie chciała wiedzieć, z ustami w jej ustach, z dłonią w jej dłoni, z Panem Księżycem, który postanawia jej nigdy nie opuścić Panie Lisie.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Miu i powrót Pana Królika

Wczorajszego Królika, którym delektując się popijałam ostatnim winem, a który poćwiartkowany przez przypadek własnej nory z niepotrzebnie zamontowanym światło- wstrząsem, dziś wymuszam wymiotami by przywrócić go do życia. Wypuszczam go wolnością, by na nowo zajadać z nim gotowane jajko na śniadania. Pan Królik, tak bardzo tęskniłam, za naszą niewinnością fantazjowania, zbędnych myśli zbierania, głupoty obśmiewania. Pan Królik powraca w nader nienaruszonej swej świadomości króliczej, inteligencji emocjonalno- zapominalnej, w niepowtarzalności swego króliczego. Kocham go całą swą nieświadomością dziecięcych zabaw, szarżowaniem w cichej trawie, buszowaniem w roju koników polnych, kocham swym jestestwem przeczulonym na nazbyt przesadnie niewiedzą otaczającą mnie rzeczywistością. Pan Królik w tajemnicy przemycany przed srogim i nieopamiętanie zazdrosnym Księżycem, Pan Królik dreszczem wertujący moje całkiem nienagie ciało spragnione igraszek, Pan Królik ostoją dobrego we mnie spokoju. Na nowo, choć po dwóch stronach jamy, sięgamy sobie ust pragnieniami wyszeptanymi dniem niekończących się obsesji ciał przylegających. Tajemniczym płynem upijając zbliżający się wieczór, powracamy do siebie tam, gdzie bywamy i skąd przybywamy. Tak jest dobrze Panie Króliku tak oszukujmy, tak szarżujmy, tak niczemnie pragnijmy jutra~

niedziela, 5 maja 2013

Tu i z Tamtąd

Moje serce na słonej od łez podłodze w podskakuje w rytm swego wewnętrznego krwawienia. Patrzę na nie z wydumaną obojętnością zabierając się do łykania pastylek z gwiezdnego proszku. Widzę siebie gdzieś obok z Małą Miu u mej piersi. Jestem tam niewiarygodnie szczęśliwa niczym primadonny z obrazów tych najsłynniejszych malarzy z przestrzeni wieków, w których nie przydarzało mi się żyć.. a szkoda. Czuję, jak wolno rozpuszczające się w moim umyśle gwiezdne zapomnienia unoszą mnie ponad całą tą rutynę i niewdzięczność, w której uwięziona zdawałam się przypominać kruka w nader ciasnej klatce. Otóż pod wpływem magicznego proszku rozpościeram swe krucze skrzydła przecinając ich nieskalaną niczym czernią druty, smutki z Twoich nienagannych myśli. Zmywam z nich cały trud kolejnego dnia i odlatuję. Daleko tam jest świat, gdzie już jestem swoimi wyobrażaniami. Świadomość, że będę kiedyś tak właśnie doprowadza mnie do orgazmu radości. Upadam upadkiem mnie świadomej swego jestestwa nieprzypadkowego tu i teraz by raz na zawsze pozbyć się złudzeń i ambicji cudzych i sięgnąć po swoje marzenia, co zdają się w zasięgu ręki. Daję sercu ulgę i umieszczam je na miejscu stosownym w mej klatce piersiowej, niech sobie jeszcze popływa. Podłogę zmywam oceanem spokojnym karmiąc myśli wybranymi skrawkami opowieści z swego łona. Na Ciebie gotowa.

czwartek, 8 grudnia 2011

...

Jestem pusta skorupą, opuszczoną przez ciało. Pochłania mnie zimne niebo. Wydaje się, ze nie potrafię współżyć z ludzkimi członkami. Wydaje się, że przezroczystość mych myśli wyniszcza to, co kocham najbardziej. I co teraz pocznę z ciałem do Ciebie nazbyt przyzwyczajonym kiedy nawet najcieńsza jego warstwa nie wyczuje Twej bliskości. Co pocznę z z ciałem żyjącym w mym martwym ciele. Czy świat nie rozpadnie się na drobne beznamiętne części, kiedy nasze usta rozejdą się w przestrzeni oceanu? Czy bezpiecznie jest tak rządzić się losem wspólnych nocy udając, że ten sen skończył się po otworzeniu oczu? Które nas zapomniało się bardziej kradnąc zbyt wiele wolności z wspólnej przestrzeni? I oto wydarzają się powroty. I oto twarz mojej mamy, moich przyjaciół i oto część mojego życia, w którym jesteś nader daleko. Tęsknienie pożerane alkoholem i krwawiącymi żyłami. Historia jednej miłości, co obiegła świat by powrócić i zamknąć swój sekret w Gwiazdach. Zamykam oczy. Otulam się miękkością wspomnień. Oczekuję.